wtorek, 23 września 2014

Ten thriller ma trzydzieści lat. Czy traci na aktualności?

Uff! Przebrnąłem! Ach, co to była za przejażdżka, „Czwarty protokół” za mną. Frederick Forsyth jak zwykle dokłada do pieca i nie waha się opowiadać o ciemnych stronach polityki. Oczywiście, jak to on, robi to po mistrzowsku. Obrazuje wszystko tak dokładnie i tak dobitnie, że po takiej lekturze odczuwam potrzebę absolutnego relaksu, najlepiej w dobrym towarzystwie, przy dobrym piwku, kawie lub herbacie, w mocno odprężającym i odświeżającym umysł miejscu. Ogólnie rzecz ujmując, czuję się, jakbym przeczytał naprawdę dobry thriller polityczny;-)

 



…Czwarty protokół to opowieść ciężka i zawiła jak sama polityka, no, ale jak by nie patrzeć, to thriller polityczny autorstwa Fredericka Forsytha. To nazwisko mówi samo za siebie. Czyta się go ciężko, ale za wszelkie skarby chcesz się dowiedzieć, co będzie w kolejnych rozdziałach. Nie ma zmiłuj, Forsyth potrafi dorzucić do pieca, potrafi zostawić człowieka z pytaniem, czy to się przypadkiem nie wydarzyło naprawdę? A w „Czwartym protokole” wydarzyło się naprawdę, ale to naprawdę wiele….



Taka mała zagadka, wiesz czym się różnią te dwie książki?









Spokojnie, nie musisz się głowić, powiem Ci. Oprócz tego, że „Mc Mafia” jest reporterskim dokumentem opisującym prawdziwe zdarzenia, a „Czwarty Protokół” (chyba) literacką fikcją, , to chyba nie różnią się niczym. Tak samo ciężkie, tak samo szokujące, tak samo niewiarygodne.No i co najważniejsze, tak samo dobrze napisane.








Forsyth, zarówno w „Czwartym protokole”, jak i w innych swoich powieściach tak dobitnie opisuje ciemne zakamarki polityczno – gospodarczego świata, jego mafijne struktury, że nie wiadomo, gdzie przebiega granica między literacką fantazją a tym, co wydarzyło się naprawdę. Sprawdź to, bo naprawdę warto. Na pewną kwestię musisz jednak uważać, po takich historiach na pewne rzeczy już nie będziesz patrzył tak, jak dotychczas. Sam się o tym przekonałem. Książki Forsytha po prostu zmieniają światopogląd, zmuszając do snucia teorii spiskowych...




Dlaczego warto przeczytać „Czwarty Protokół?





Chociażby dlatego, żeby dowiedzieć się, jak  w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym siódmym roku w Wielkiej Brytanii Rosjanie chcieli obalić rząd Margaret Thatcher całkowicie przejmując władzę nad krajem. 




Żeby dowiedzieć się, co wspólnego miała z tym Republika Południowej Afryki i dlaczego punki odegrali w tej historii małą, ale jakże znaczącą rolę. 




„Czwarty protokół” warto przeczytać, żeby poznać Johna Prestona – sympatycznego, przenikliwego i nieustępliwego Brytyjczyka, który realnie wpłynął na losy „Ojczyzny Szekspira”, wplątując się w polityczną, międzynarodową walkę na najwyższych szczeblach władzy. 





No i w końcu, żeby przeżyć tę skomplikowaną intrygę mogącą – jeśliby się powiodła – całkowicie zmienić losy powojennej Europy.





I wydawać by się mogło, że gdyby nie spektakularna kradzież diamentów, od której zaczyna się cała historia i mała, na pozór nic nieznacząca walizeczka z ukrytymi w niej dokumentami podstemplowanymi wiele mówiącą pieczątką „ściśle tajne”, to niewiadomo, w jakiej Europie dzisiaj byśmy żyli.



Bo się zaczęło od tego, że sprytny włamywacz nieświadomie obrabował rosyjskiego szpiega działającego na terenie Wielkiej Brytanii. A że nasz złodziejaszek oprócz tego, że lubi swój fach, jest również patriotą. W walizeczce, w której wyniósł diamenty, były ukryte kopie tajnych planów niemających prawa ujrzeć światła dziennego. W całej Anglii ich treść zna tylko kilka osób. Kiedy nasz włamywacz przypadkiem je odkrył, odesłał je do rządu. I to, co się dzieje dalej, to… niestety musisz sam sprawdzić…  


 

Znaleziony cytat




A jaki cytat znalazłem, wiesz?! No bo nie wiem, czy Ci już mówiłem, ale postanowiłem w każdej przeczytanej książce znaleźć dobry, fajny cytat. A najlepiej, żeby był dobry, fajny i jednocześnie przekazywał jakąś życiową prawdę. Zapewne nie we wszystkich powieściach taki znajdę, ale w „Czwartym protokole” znalazłem taką perełkę:




„Politycy żyją w nierealnym świecie, wykreowanym w ich umysłach, a przedstawianym jako rzeczywistość przez propagandzistów będących na ich usługach”




Tak, to sama esencja politycznej rzeczywistości. Nieważne, nie ma się dłużej co roztrząsać nad smutnymi decydenckimi realiami. Chociaż chwilami mogą być one intrygujące, jak np. w „Czwartym Protokole” F. Forsytha.



Trochę plusów i minusów



Plusem powieści Forsytha jest niewątpliwie wiarygodne przedstawianie różnego rodzaju procedur i schematów panujących w politycznym półświatku. 



...Polityczny półświatek to chyba dobre określenie dla rządowych struktur? Nie wiem, tak mi przyszło na myśl...




Wiesz, Forsyth napisał kiedyś „Psy Wojny” – bestsellerową powieść opowiadającą o zamachu stanu na afrykańskie państwo – i powstała plotka, że w jakiś sposób sam brał udział w podobnym wydarzeniu. A kto opowie o jakimś wydarzeniu bardziej wiarygodnie, niż sam jego uczestnik?




Minusem może być przesada we wdawaniu się autora w detale, czasami to po prostu nudzi i zwalnia akcję. Całe szczęście, że Forsyth umie się rozpisywać i nawet, jeśli te opisy  są nudne, chociaż wolałbym powiedzieć, że są raczej za długie i można odnieść wrażenie, że jest ich za wiele, na pewno nie są wyssane z palca. Więc właściwie ten minus mogę zredukować do zera, chociaż sprawiał, że powieść czytałem dłużej, niż inne. 



Jakkolwiek sprawy polityczne byłyby ciekawe, zawsze będę miał problemy z ich zrozumieniem...



Plusem jest też fakt, że pośród mrocznych intryg Forsyth potrafi znaleźć miejsce na sentymenty, był
taki moment, że, podczas tej nielekkiej lektury zakręciła mi się łza. No i oczywiście ten niepowtarzalny klimat. Zachodzę w głowę, czy poznałbym  powieść Forsytha, nie wiedząc, że czytam jego dzieło? Ale myślę, że tak, te machlojki polityczne, gospodarcze intrygi, mafijne działania legalnych rządów tak wiarygodnie opisane i… ten szczegół.



U Forsytha, chyba w każdej powieści, całkiem niespodziewanie, pojawia drobny szczegół, niefortunny i niewinny z pozoru zbieg okoliczności, niby nic nie znaczące, drobne zdarzenie diametralnie odwracające akcję. Ten szczegół jest znakiem firmowym twórczości autora.



Mam ochotę zdradzić Ci parę takich szczegółów z „Czwartego Protokołu”, ale nie, powstrzymam się. Zepsułbym Ci czytelniczą imprezę, a tego się nie wybacza :-)…



Reasumując; cztery plusy na jeden minus – całkiem przyzwoicie




No i nadeszła pora na to, co lubię najbardziej, ocena i podsumowanie powieści w kilku słowach.

 

 

 Podsumowanie powieści w kilku słowach to chyba najtrudniejsze zadanie zaraz po napisaniu, na czym się opiera fabuła:-)



…Nie lubię się tego podejmować, gdyż obawiam się, że najzwyczajniej w świecie nie wyrażę tego jasno…



Po chwili namysłu… po dłuższej chwili namysłu nad tym, jak podsumować „Czwarty Protokół” Forsytha, to zupełnie nie mam pojęcia. Najbardziej trafne określenie przychodzące mi na myśl to:



 Czwarty Protokół” jest dobrym, choć skomplikowanym thrillerem politycznym z całkiem interesującym wątkiem. Jest powieścią odsłaniająca kulisy politycznych gier Rosjan wobec Anglii w dobie rządów Margaret Thatcher. 


  
Moja ocena 7/10. Dlaczego nie osiem? 



Czuję, że zmieniają się moje czytelnicze priorytety i zaczynam szukać czegoś innego. „Czwarty Protokół” jest jak najbardziej dobrym thrillerem politycznym wartym polecenia, ale wiem, że gdzieś są inne książkowe perełki, które tylko czekają, żebym je szczęśliwie odnalazł. Np. „Mapa Nieba” Felixa J. Palmy będąca drugim tomem trylogii rozpoczynającej się od znakomitej „Mapy Czasu”



PS …Powiedziałem, że ocena i podsumowanie jest najtrudniejszą częścią zadania? Mogłem się mylić. Najtrudniej jest chyba napisać zakończenie, ale mam pewien pomysł.



Zakładając, że wydarzenia zawarte w tym trzymającym w napięciu thrillerze politycznym mogły rzeczywiście się wydarzyć, na zakończenie zadałbym pytanie zawarte w tytule tej notki…




A za możliwość przeczytania książki ślę dziękczynienie wydawnictwu Amber, Dzięki!!! 
Do następnego, miłego dnia, pozdrawiam, Paweł ;-)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miejsce na twoje przemyślenia.