Stojąc nad przepaścią dzisiejszego dnia – bo nie ma
co ukrywać, dobiega on powoli końca staczając się w otchłań nocy - podaję dłoń
samemu sobie… ot tak, na zgodę, bo jakoś dziś siebie nie lubię. Przez cały
dzień próbowałem zwalić winę za nastrój na kogoś lub na coś innego - bo to, bo
tamto, bo ten telefonu nie odbiera, bo kontakty zawodowe do przodu nie idą, bo
akcje spadają, i ręce bolą od stukania w klawiaturę. NIE!!! Zdecydowanie mówię
stop i…
Podaję dłoń samemu sobie na zgodę.
Zresztą i tak jest dopiero poniedziałek, będący początkiem
tygodnia, a na początku było – kurczę , jakie to błyskotliwe - słowo. Więc
zagłębiam się w tym słowie, jakim jest staczający się w otchłań nocy poniedziałek
i…
Podaję dłoń samemu sobie na zgodę.
W tle leci Chumbawamba, do przeczytania jest „Więzień
nieba”… a ja…
Podaję dłoń samemu sobie na zgodę…
Dochodzę do siebie, schnę po gorącym prysznicu… tak,
prysznic to bardzo dobra część dnia, jedna z lepszych, przynajmniej dziś, a
walenie w tę klawiaturę jakoś też pomaga, więc walę w nią pisząc o tym, że…
Podaję dłoń samemu sobie na zgodę…
I nieważne, że pokręcony jest ten świat, że ludzie
są tacy, jacy są ale…
Lubię ich z ich wszystkimi wadami i zaletami, choć
to głupie, bo nie wszyscy lubią mnie… nie przeszkadza mi to absolutnie. Lubić
się czy nie lubić? Głupie to pytanie. I tak pewnie kiedyś się pogodzimy,
podając sobie dłoń…
Wiesz, tak na zgodę.
Więc nie pękam jak bańka mydlana, wręcz przeciwnie,
jak balon z helem się wznoszę i nadal staram się lubić wszystkich. Jest tylko
jeden problem. Wszystkich lubić się nie da!!! Ale każdemu warto …
Przybić
piątkę, wiesz, tak na dobranoc…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miejsce na twoje przemyślenia.