piątek, 3 października 2014

Nieoczekiwana zmiana planów. Znalazłem książkę grożącą przedawkowaniem. Rzecz jasna, nie zamierzam sobie dozować.

 
W sumie to miałem napisać o tym, co po lewo, ale po mojej spontanicznej wycieczce do biblioteki napiszę o tym, co po prawo. Bo to, co po prawo, uderzyło we mnie z siłą kofeiny. Ale spokojnie, na to, co po lewo jeszcze na pewno przyjdzie czas.






 














Rozpoczynając „Filatelistę” wciągnąłem się od razu bez żadnych zahamowań, ale żeby było jasne nie wciągnęły mnie od razu przedwojenne zagadki, tajemne stowarzyszenia, bractwa czy sekty bazujące na znaku swastyki. Owszem, ma to swój urok, ale to, co mnie zauroczyło, to niezaprzeczalny i niepodważalny fakt, że od razu poczułem się jak w domu. Rzecz się dzieje w Poznaniu, ale to nie istotne, od razu odnalazłem się w polskich realiach dwudziestego trzeciego grudnia dwutysięcznego piątego roku. Poczułem ich smak już od pierwszej strony.  

  
Ach to nasze polskie podwórko, brzydkie, a jednak kochane. Chyba nie chcę się z nim rozstawać.


I jeśli „Filatelista” będzie mnie pochłaniał tak intensywnie, jak pochłania mnie do pięćdziesiątej strony, to czeka mnie naprawdę czytelniczy Eden. Istny raj na weekend. Po prostu już jest mega, a dalej to już chyba będzie giga. A potem to już sam nie wiem co jest, przeczuwam, że coś więcej niż niebo.


Czasem naprawdę warto sięgnąć po coś, czego by się nawet nie wpisało na czytelniczą listę marzeń. Sięgnąć po coś chociażby dla pierwszych pięćdziesięciu stron.


O „Więźniu nieba” zapewne jeszcze napiszę, skończyłem go czytać dziś po południu, ale teraz musisz mi wybaczyć, gdyż muszę poznać historię tajemniczych niemieckich ratuszy umiejscowionych na unikatowej kolekcji niemieckich znaczków pocztowych. Coś czuję, że pióro feniksa, odradzającego się co tysiąc lat – podobno zwiastujące jakieś historyczne wydarzenia – zostanie w mojej pamięci, tak jak zostało w sklepie Olka – tytułowego bohatera – pozostawione przez tajemniczą kobietę. Czuę też, że lekkie pióro Zbigniewa Wojtysia poprowadzi mnie w fajne zakamarki literackiej rzeczywistości.


Zostałem wciągnięty w tajemniczy świat stowarzyszenia Thule - mistycznej, pronazistowskiej organizacji, o której czytałem kiedyś u Bogusława Wołoszańskiego.Jest tylko jedna różnica, tutaj zostałem wciągnięty nagle, sięgnąłem po coś, co dało mi kopa przy pierwszej aplikacji pierwszych kilku stron. Taka czytelnicza pułapka. Oczywiście nie żałuję mojej nieostrożności i tego, że bezmyślnie zagarnąłem „Filatelistę” z bibliotecznej półki. Może to, co teraz powiem, nie będzie zbyt mądre, ale mam zamiar popełniać takie błędy cały czas.


A teraz czuję, że rozegra się całkiem niezła historia i proszę Cię tylko o jedno; trzymaj kciuki, żeby tak się właśnie stało. Gorąco wierzę w to, że Zbigniew Wojtyś nie nęci, tylko daje, że tak się wyrażę, towar klasy prima sort.


Więc oddalam się w struktury mrocznego przedwojennego bractwa, będącego zalążkiem największej zbrodni dwudziestego wieku. I jak to powiedział Olek – normalnie bym się z tego śmiał, wiesz, z tego bractwa i tych innych historii o tajemnych stowarzyszeniach, gdyby to wszystko nie wydarzyło się naprawdę i nie było takie straszne, jak było i jest w sumie nadal cały czas..


Przede mną  Zbigniew Wojtyś i jego „Filatelista”


Tymczasem udanego wieczoru i weekendu, do usłyszenia przy najbliższej okazji.


Aha, no i oczywiście pamiętaj o muchomorku ;-)

PS. Wczoraj byłem tak podekscytowany -co nie znaczy, że dzisiaj brakuje mi dobrego prądu - że dopiero teraz spostrzegłem kilka błędów edycyjnych. Zapewne spostrzegłem tylko część, edytorem nie jestem choć się staram :-)

2 komentarze:

  1. Przyznam, że „Filatelista” mnie zaciekawiła, zatem dam jej szansę poznania jeśli tylko będzie dostępna w mojej miejskiej bibliotece. Natomiast „Wiezień nieba” jakoś mnie nie przekonuje. Być może dlatego, że czytałam, lub raczej próbowałam czytać ''Grę anioła'' tego autora i nie mam zbyt pozytywnych skojarzeń z tą książką,

    OdpowiedzUsuń
  2. Są pewne smaczki, takie, jakie lubisz ;-) W sumie, też mi się spodobały ;-) Jakby co to Rejonowa biblioteka nr 5 na Wileńskiej w Łodzi, widzę że łódzkie to piszę, może akurat blisko będziesz miała :-)

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na twoje przemyślenia.