W sumie to miałem
napisać o tym, co po lewo, ale po mojej spontanicznej wycieczce do biblioteki
napiszę o tym, co po prawo. Bo to, co po prawo, uderzyło we mnie z siłą kofeiny. Ale spokojnie, na to, co po lewo jeszcze na pewno przyjdzie czas.
Rozpoczynając „Filatelistę”
wciągnąłem się od razu bez żadnych zahamowań, ale żeby było jasne nie wciągnęły
mnie od razu przedwojenne zagadki, tajemne stowarzyszenia, bractwa czy sekty
bazujące na znaku swastyki. Owszem, ma to swój urok, ale to, co mnie zauroczyło,
to niezaprzeczalny i niepodważalny fakt, że od razu poczułem się jak w domu.
Rzecz się dzieje w Poznaniu, ale to nie istotne, od razu odnalazłem się w
polskich realiach dwudziestego trzeciego grudnia dwutysięcznego piątego roku. Poczułem ich smak już od pierwszej strony.
Ach
to nasze polskie podwórko, brzydkie, a jednak kochane. Chyba nie chcę się z nim
rozstawać.
I jeśli „Filatelista”
będzie mnie pochłaniał tak intensywnie, jak pochłania mnie do pięćdziesiątej strony,
to czeka mnie naprawdę czytelniczy Eden. Istny raj na weekend. Po prostu już
jest mega, a dalej to już chyba będzie giga. A potem to już sam nie wiem co
jest, przeczuwam, że coś więcej niż niebo.
Czasem
naprawdę warto sięgnąć po coś, czego by się nawet nie wpisało na czytelniczą
listę marzeń. Sięgnąć po coś chociażby dla pierwszych pięćdziesięciu stron.
O „Więźniu nieba”
zapewne jeszcze napiszę, skończyłem go czytać dziś po południu, ale teraz
musisz mi wybaczyć, gdyż muszę poznać historię tajemniczych niemieckich ratuszy
umiejscowionych na unikatowej kolekcji niemieckich znaczków pocztowych. Coś
czuję, że pióro feniksa, odradzającego się co tysiąc lat – podobno zwiastujące
jakieś historyczne wydarzenia – zostanie w mojej pamięci, tak jak zostało w sklepie
Olka – tytułowego bohatera – pozostawione przez tajemniczą kobietę. Czuę też, że lekkie pióro Zbigniewa Wojtysia poprowadzi mnie w fajne zakamarki literackiej rzeczywistości.
Zostałem wciągnięty w
tajemniczy świat stowarzyszenia Thule - mistycznej, pronazistowskiej organizacji, o której czytałem kiedyś u Bogusława
Wołoszańskiego.Jest tylko jedna różnica, tutaj zostałem wciągnięty nagle, sięgnąłem
po coś, co dało mi kopa przy pierwszej aplikacji pierwszych kilku stron. Taka
czytelnicza pułapka. Oczywiście nie żałuję mojej nieostrożności i tego, że bezmyślnie zagarnąłem „Filatelistę” z bibliotecznej półki. Może to, co teraz powiem, nie będzie zbyt mądre, ale mam zamiar
popełniać takie błędy cały czas.
A teraz czuję, że rozegra
się całkiem niezła historia i proszę Cię tylko o jedno; trzymaj kciuki, żeby
tak się właśnie stało. Gorąco wierzę w to, że Zbigniew Wojtyś nie nęci, tylko
daje, że tak się wyrażę, towar klasy prima sort.
Więc oddalam się w struktury
mrocznego przedwojennego bractwa, będącego zalążkiem największej zbrodni
dwudziestego wieku. I jak to powiedział Olek – normalnie bym się z tego śmiał,
wiesz, z tego bractwa i tych innych historii o tajemnych stowarzyszeniach, gdyby to wszystko nie wydarzyło
się naprawdę i nie było takie straszne, jak było i jest w sumie nadal cały czas..
Przede mną Zbigniew Wojtyś i jego „Filatelista”
Tymczasem udanego
wieczoru i weekendu, do usłyszenia przy najbliższej okazji.
Aha, no i oczywiście
pamiętaj o muchomorku ;-)
PS. Wczoraj byłem tak podekscytowany -co nie znaczy, że dzisiaj brakuje mi dobrego prądu - że dopiero teraz spostrzegłem kilka błędów edycyjnych. Zapewne spostrzegłem tylko część, edytorem nie jestem choć się staram :-)
PS. Wczoraj byłem tak podekscytowany -co nie znaczy, że dzisiaj brakuje mi dobrego prądu - że dopiero teraz spostrzegłem kilka błędów edycyjnych. Zapewne spostrzegłem tylko część, edytorem nie jestem choć się staram :-)
Przyznam, że „Filatelista” mnie zaciekawiła, zatem dam jej szansę poznania jeśli tylko będzie dostępna w mojej miejskiej bibliotece. Natomiast „Wiezień nieba” jakoś mnie nie przekonuje. Być może dlatego, że czytałam, lub raczej próbowałam czytać ''Grę anioła'' tego autora i nie mam zbyt pozytywnych skojarzeń z tą książką,
OdpowiedzUsuńSą pewne smaczki, takie, jakie lubisz ;-) W sumie, też mi się spodobały ;-) Jakby co to Rejonowa biblioteka nr 5 na Wileńskiej w Łodzi, widzę że łódzkie to piszę, może akurat blisko będziesz miała :-)
OdpowiedzUsuń